Strony

niedziela, 3 lipca 2016

Islandia - trochę liczb i informacji praktycznych



Garść informacji

Miało nie być przewodnikowo, ale uznałem, że może trochę faktów z naszej podróży po miejscach autentycznych na Islandii może komuś się przyda.





Przejechaliśmy łącznie 1776 km, w 5 dni. Z tego około 250 km przez interior. Średnie spalanie, jak widać, poniżej 12 litrów diesla na 100km. Uważam to za świetny wynik jak na około trzytonowe monstrum (2.5t sam Isuzu plus zabudowa). 


Camper i noclegi


Wynajęcie campera 4x4 było największym kosztem całej wyprawy. Gdyby ktoś się zastanawiał, to oczywiście można taniej, bo:
- można wynająć najtańsze i najmniejsze auto bez 4x4
- można zabukować sobie noclegi lub
- wziąć ze sobą namiot.
Są jednak pewne "ale" i minusy takiego rozwiązania:
- malutkim autem bez 4x4 nie wjedzie się w pewne fajne miejsca, a o przejeździe przez interior można zapomnieć (miejscami nawet obwodowa droga nr 1 występuje w postaci szutrowo-błotnej),
- zabukowane wcześniej noclegi po drodze są pewnym uwiązaniem, nie zawsze można odwołać, a z dojechaniem na czas może być różnie,
- noclegi pod namiotem w temperaturze maks. +10 stopni C trzeba lubić. 

Sprawdzaliśmy - wynajęcie tańszego auta oraz zabukowanie noclegów po drodze w opcji średnio-taniej (airbnb, campingi, hostele itp.) wychodziły podobnie cenowo co full-wypas camper 4x4, nowiutki, z super wyposażeniem (webasto rządzi).


Garść subiektywnych porad z perspektywy przejazdu przez Islandię camperem 4x4:


- bierzcie wypożyczalnię z dobrymi opiniami w necie. Jest mnóstwo do wyboru, my postawiliśmy na Lagoon Car Rental. Nie zawiedliśmy się. Ekipa w porządku, obsługa świetna, auta również,
- przy wypożyczeniu auta, bierzcie wszystkie możliwe ubezpieczenia jakie tylko można. Jeśli auto nie jest nowe - obfotografujcie zaraz po przejęciu, żeby nie było nieporozumień co do ilości rys i uszkodzeń, jak będziecie auto oddawać. Lagoon nie robił tu żadnego problemu, ale naczytaliśmy się, że niektóre wypożyczalnie potrafią naciągnąć na kilkaset euro,
- jeśli macie wybór - bierzcie campera z webasto. Genialny wynalazek ludzkości, zaraz po kole i nawilżanym papierze toaletowym,
- bierzcie nawigację z wypożyczalni i nie liczcie za bardzo na nawigację w waszych telefonach. Te nasze, kontynentalne, często nie mają / nie widzą dróg, które są na nawigacjach tubylczych. My dostaliśmy Garmina na szybę, sprawdził się rewelacyjnie. Nie wiem czy miał jakieś specjalne mapy i funkcje, czy też nie, ale nie zawiódł nas,
- nie wierzcie, że wi-fi jest na każdej stacji i restauracji. Ale pakiet atlantycki z Plusa działa. Można też wypożyczyć router wi-fi razem z autem. Na Islandii nie ma LTE.
- tankujcie zawsze pod korek. Auto i tak trzeba oddać z pełnym bakiem, a będziecie pewni, że paliwa nie zabraknie.
- kartą można płacić absolutnie wszędzie, nawet w największej dziurze na dalekiej północy, obojętnie. Oczywiście, przelicza prowizje i inne procenty. Przynajmniej nam przeliczało. Więc jak ktoś woli gotówkę, to też jest to opcja. Ale kwoty są zawrotne, więc ciężko się przelicza,
- nie szukajcie restauracji ze smażoną rybką. Jedyna jaką znaleźliśmy była w starym porcie w Reykjaviku. No i wiedzieliśmy czego szukać, mieliśmy namiary od znajomego (dzięki, Szy),
- w ogóle restauracji jak na lekarstwo. Jak już jest, to jedzenie raczej barowe. 
- absolutnie wszyscy Islandczycy mówią po angielsku,
- przestępczość niby jest zerowa, albo nawet ujemna (tych kilku więźniów, którzy mają wakacje w trybie penitencjarnym, wychodzą na weekendy do domu). Niby tak, ale jednak - na basenie w tajemniczy sposób Justyny supermydło znalazło nowego właściciela. Bez sensu, ale jednak,
- weźcie sobie do serca informacje z netu, żeby się dobrze przygotować od strony odzieżowej. Nie ma co oszczędzać na termicznej bieliźnie i różnych innych oddychających cudach, typu spodnie, bluzy itp itd. Naprawdę jest różnica między takim ubiorem, a dżinsami, które są przemoczone w pół sekundy w islandzkiej pogodzie. I nie mają gdzie wyschnąć. Czapki i rękawiczki to absolutny mus.
- przygotujcie się jakoś na białe noce. My się nie przygotowaliśmy i musieliśmy "w nocy" improwizować z zasłanianiem okienek campera ręcznikami, żeby w ogóle zasnąć. Plusem białych nocy jest to, że zwiedzać można 24h na dobę. Zmrok was nie zaskoczy. 
- Jedźcie najlepiej na przełomie lipca / sierpnia. Przełom czerwca i lipca jak się okazało, to jeszcze za wcześnie. Dojazd na Landmannalaugar na przykład był jeszcze zamknięty od strony, z której jechaliśmy. Całe szczęście, że otworzyli F35 przez interior. Ale pozostałe drogi były jeszcze zamknięte. Warto na bieżąco sprawdzać na www.road.is. 
- Pogoda zmienia się co minutę lub dwie. Dosłownie. Słońce / mżawka / ulewa / wiatr. I tak na zmianę. Przez tydzień był raptem jeden dzień stabilnej pogody. Tak też się zdarza. Sprawdzajcie pogodę i różne zjawiska na http://en.vedur.is/ Naprawdę warto.
- Mimo wszystko warto mieć analogową mapę. My kupiliśmy już na miejscu,
- na zakupy polecamy sieć Bonus (taka nasza Biedronka),
- mewy i inne wydrzyki, tudzież skua naprawdę łatwo wkurzyć. Potrafią być wredne jak kanar o świcie. Naprawdę nie ma z nimi żartów. Lepiej nie włazić w odludne miejsca przy brzegu oceanu,
- a propos zwierzątek - kupcie moskitiery na twarze, przydadzą się na te superupierdliwe meszki,
- woda śmierdzi, ale tylko ta geotermalna.

Szerokiej drogi i miłych wrażeń!



PS. 
Aha, jeszcze o DPF, bo nie mogę się powstrzymać, jako użytkownik Diesla na codzień.
Oto jak Isuzu rozwiązało problem wypalania filtra cząstek stałych (tu nazywa się to PM Filter):







Filtr regeneruje się sam, absolutnie bez żadnej ingerencji ze strony kierowcy, w dowolnych warunkach, przy normalnej jeździe, co jakieś 200 - 300 km.
I jest wskaźnik, który na bieżąco pokazuje stopień zapełnienia i oczyszczania filtra (od Low do High i z powrotem).
Można? Można! 
Brawo Isuzu i wstydźcie się pozostali!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz