No i jest. Stolica Islandii. Mieszka w niej 2/3 całej populacji narodu na wyspie.
Zatrzymaliśmy się w samym śródmieściu. Znaleźliśmy świetny nocleg przez airbnb, u bardzo miłych gospodarzy.
Reykjavik to miasto bardzo przyjemne w skali, niewielkie, nawet jak na standardy europejskie, a już na pewno jak na stolicę europejskiego kraju, to wręcz mikro-miasto.
Metra tu nie uraczysz, nie ma nawet mowy o tramwaju. Ale autobusy jeżdżą. W zasadzie to większość ciekawych rzeczy da się zejść na piechotę, o ile nigdzie się nie spieszymy.
Justyna decyduje się na wieczorne zwiedzanie, ja nie mam siły i zalegam w naszym rejkjawickim hiltonie u Gudmundura.
Justyna trafia na coś w rodzaju rynku (mikroskala, znów), gdzie akurat telebimują transmisję ćwierćfinału Euro2016, gdzie Polska walczy dzielnie z Portugalią.
Na placu tłum Polaków, dziarsko kibicują, co jak się okazało, nie dało nam jednak awansu. Ale i tak jest fajnie!
Po wieczornym obchodzie Justyna już zna właściwie całe miasto i dzięki temu wiemy, co nazajutrz warto zobaczyć, wykorzystując nasz ostatni dzień na Islandii.
No więc rano zaczynamy od wizyty w Nordic House. Obiekt jest poświęcony kulturze krajów i krain nordyckich (Danii, Norwegii, Szwecji, Islandii, Finlandii, a także terytoriów autonomicznych Grenlandii, Wysp Owczych, Wysp Alandzkich oraz Laponii).
Budynek Nordic House jest niezwykły sam w sobie. Zaprojektowany w latach 60. XX wieku przez jednego z największych architektów ubiegłego stulecia (a może i wszechczasów?) - Fina Alvara Aalto, otwarty został w roku 1968. Jak zwykle u Aalto - świetna przestrzeń, genialnie zaprojektowana, wymykająca się konwenansom i szufladkowaniu w style architektoniczne i artystyczne. Często Aalto opisywany jest jako architekt modernizmu, a jego obiekty jako modernistyczne. No fakt, żył i tworzył w czasach, kiedy modernizm i styl międzynarodowy się rozwijał. Ale żeby od razu modernista? Uważam, że podobnie jak F.L. Wrighta, Alvara nie da się wrzucić w szufladkę. Był jedyny w swoim rodzaju. No bo jak porównać najznamienitsze nawet przykłady modernizmu i international style, takie jak chociażby Willę Tugendhadtów Miesa van der Rohe, czy też zabudowania Bauhausu autorstwa Gropiusa, czy nawet międzynarodowy show budownictwa nowoczesnego z roku 1929 zaprezentowany na wystawie osiedla Weissenhof z tym, co robił Wright i Aalto? Na przykład z budynkami akademików MIT w Cambridge, Massachussetts w Stanach Zjednoczonych? No nijak się ma jedno do drugiego. Aalto wymyka się stylom, zasadom, modom i wszystkiemu co ma jakikolwiek -izm w nazwie.
Po prostu projektował dobre przestrzenie, w którycyh ludzie dobrze się czuli, i w nosie albo i głębiej miał, jaki styl to może przypominać. Z reguły nie przypominało żadnego. Podobnie też jest i z Nordic House. To jedno z jego późniejszych dzieł. Tym samym może bardziej dojrzałe, pełniejsze, doskonalsze?
Nie wiem czy było to zamierzeniem Aalto, ale na pewno nie miałby nic przeciwko. W duchu SLOW - naokoło budynku miejskie grządki, szklarnia. A dalej ciekawy miejski park, o lekko zdziczałym charakterze. Po prostu przecudnie.
Trochę fotografii z wnętrz Nordic House:
Zaraz obok Nordic House jest budynek Uniwersytetu Islandzkiego. Nie wiem kto i kiedy zaprojektował rozbudowę o ten nowoczesny obiekt, ale po półgodzinie tam wiedzieliśmy już, że jest to dobre miejsce do studiowania i pracy. Duża dbałość o materiał i detale, dobra akustyka i przyjazna, przemyślana przestrzeń.
Bryła z zewnątrz może budzić kontrowersje, wydaje się nieco pretensjonalna, nieco na wyrost. Z detalami robionymi nieco na siłę... Niski budżet, czy przerost ambicji architekta? Może jedno i drugie... A może chęć dorównania, prześcignięcia stojącego obok od dziesięcioleci wielkiego, skromnego Aalto? Nie wiem. W każdym razie jest, taki ambiwalentny budynek na campusie Uniwersytetu Islandzkiego.
O ratuszu miejskim nie będę się rozpisywał. Dobry przykład postmodernistycznej architektury, z ciekawym wkomponowaniem tzw. powierzchni biologicznie czynnych (czyli wody i zieleni, w tym w wydaniu wertykalnym!)
Ale w ratuszu jest makieta całej Islandii. Warto zobaczyć.
Hallgrímskirkja - charakterystyczny kościół, którego nie sposób nie zauważyć. A jak się już zauważy - nie zapamiętać.
Długo się zastanawiałem, na czym polega jego wyjątkowość, jeśli chodzi o bryłę i kompozycję.
Dopóki nie natknąłem się na zdjęcia miejsca na Islandii, które ominęliśmy...
|
Źródło: http://www.reykjavikboulevard.com/wp-content/uploads/2013/01/island14.jpg |
|
Żródło: https://media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-s/06/f5/91/ca/iceland-s-mini-giants.jpg |
Prawda?
To bazaltowe kolumny na plaży Reynisdrangar na wybrzeżu południowym.
I tak dochodzimy do absolutnego hitu architektury współczesnej i nowoczesnej w Reykjaviku (i w sumie nie tylko).
Obok Muzeum Żydowskiego w Berlinie i Opery w Oslo, jeden z niewielu budynków świata, który wywarł na mnie mocne wrażenie.
Opera i filharmonia Harpa.
Projekt jest wynikiem konkursu, rozstrzygniętego w roku 2005. Realizacja miała miejsca w latach 2007-2011.
Podobnie jak w operze w Oslo autorstwa biura Snøhetta, inspiracją była natura. Tam - lodowa kra, a tutaj w Reykjaviku - kryształy i skały. I podobnie jak tam - efekt nie został osiągnięty dekoracjami, czy jakimiś skomplikowanymi bryłami, a geometrią i strukturą. Siłą projektu jest idea prostego geometrycznego kształtu tłumacząca strukturę kryształu na język konstrukcji budowlanych. Wynikiem tego prostego działania jest bogaty i ciekawy kształt fasad i dachu. Wszystko pokryte szkłem. Co jakiś czas szklane elementy pokryte są jakąś refleksyjną powłoką, co daje niesamowity efekt rozszczepienia światła.
Uważam, że genialnie udało oddać mu się to, co widzieliśmy na diamentowej plaży i w lodowej lagunie. Kryształ lodu w języku architektury to jest właśnie to.
Fasada ukształtowana w ten sposób wydaje się spełniać jeszcze jeden cel - dodatkowej izolacji termicznej i akustycznej.
Niestety - jak każdy medal, ten też ma dwie strony.
Jak widać - projekt fasady jest genialnie sprzątaczkoodporny. Można też potraktować nóż do masła jako instalację artystyczną i się nim zachwycać. Coś w tym jest. Autor dzieła nieznany.
Konstrukcja fasady została wykonana w 100% w jednej z chińskich stoczni i przewieziona do złożenia na miejsce.
A zatem - made in China.
Tym mocnym architektonicznym akcentem prawie że kończymy zwiedzanie Reykjaviku. Jeszcze tylko lunch / obiad w świetnym barze w porcie - The Sea Baron / Saegreifinn. Polecamy, wreszcie nam się udało zjeść rybkę na Islandii.
Poniżej jeszcze kilka migawek ze stolicy Islandii.
Galanteria skórzana powyżej - wykonana ręcznie ze skór lokalnych ryb. A konkretnie tych:
Petarda! Nigdy bym nie wpadł, że można zrobić takie cuda z dorsza!
No i czas już na nas. W drodze na lotnisko żegnamy się jeszcze wzrokiem i aparatem z islandzkimi krajobrazami półwypsu Reykjanes. Może jeszcze tu wrócimy. Chyba warto.