Nocleg w nieplanowanym miejscu
Mieliśmy nocować w Hveravellir, ale koniec końców daliśmy się namówić Kasi na powrót jakieś 40km na południowy wschód do magicznego miejsca, o którym nam opowiadała.Że na szczycie, cisza spokój. Że przepiękne miejsce. Że niesamowite światło i widoki. Że żywej duszy (no generalnie tłumów to nigdzie nie ma raczej).
No to daliśmy się namówić i wjeżdżamy na szczyt Kerlingarfjoll mijając po drodze wezbrane rzeki, przez które próbowała przeprawiać się Kasia oraz jeszcze jeden kamping u podnóża góry.
Ale co tam, kampingi to przecież dla miękkich faj są, a Kasia do takich nie należy. A tego wieczoru my też nie należeliśmy.
Tak więc na szczyt.
No i jest 01.00 w nocy. Słońce dopiero co zaszło i zaraz będzie wschodzić. Generalnie jasno jak w dzień, tylko mgliście.
I strasznie wieje. Zrobiło się chłodno, temperatura spadła do +7, a wkrótce do +5 stopni. Przez wiatr odczuwalna to chyba -10. Przynajmniej mamy takie wrażenie.
Kolacyjka, herbatka i rozmowy z Kasią ciągnęły się jeszcze jakiś czas w jasną noc. W końcu - dobranoc.
Kasia śpi w namiocie
Kasia - twardzielka, śpi w namiocie, który rozbiła za jedyną osłoną jaka była na szczycie - dachodomkiem z toaletą. No ale grunt, że jej nie zwiało.Ze względu na wiatr jak z horroru, spaliśmy przy nierozłożonym dachu kampera, co miało dwa plusy - mniejszy wpływ wiatru, i trochę cieplej w środku.
Dobrze, że było webasto. Chodziło prawie cały czas dając przyjemne ciepełko w środku zabudowy kampera.
Jednak okoliczności pogody spowodowały, że spaliśmy może ze 3.5 godziny i o piątej rano zaczęliśmy przygotowywać śniadanie.
Test wodoodporności odzieży
A po śniadaniu - na chłodno i mokro, pozwiedzaliśmy okolice szczytu. Kasia miała rację - miejsce absolutnie i autentycznie niepowtarzalne i o wyjątkowym uroku. Nawet w uporczywej mżawce, która ze wszystkiego w sekundę chciała zrobić mokrego mopa. Ale nie ma złej pogody - są tylko nieodpowiednie ubrania. Tak więc idziemy i podziwiamy. Zresztą zobaczcie sami.Tak wygląda wilgotność 100% |
A tu ktoś wykonał sprytną wannę do kąpieli geotermalnych. Ale nie korzystaliśmy... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz