środa, 16 sierpnia 2017

Maciejowa 2017, czyli rok później

Wakacje 2017. I znów w Karkonoszach. I znów odwiedzam Maciejową, tym razem na wypadzie rowerowym z synkiem. Zachęcony wpisami pojawiającymi się przez ubiegły rok na fanpage'u Zapomnianego Pałacu i Parku w Maciejowej (link w poprzednim poście o Maciejowej) jestem wypełniony po końcówki włosów ciekawością.
Co się zmieniło? Czy park wygląda lepiej? Czy właścicielom parku udało się odrestaurować mauzoleum Emila Beckera oraz odpowiednio je zabezpieczyć? A może da się już wejść na wieżę widokową?

No więc dojeżdżamy na rowerach na miejsce. I tu  pierwsze zaskoczenie - na wejściach do parku, które pamiętam z zeszłego roku teraz stoją szlabany, zamknięte na kłódkę. Miłe / niemiłe zaskoczenie. Skutecznie bowiem mogą utrudnić wejście z rowerami na teren. Jak wyjaśni później właściciel, utrudniają je również szabrownikom i złodziejom drewna, ale o tym za chwilę.


No nic. Przypinamy rowery do słupków z opisami i ruszamy na zwiedzanie Maciejowego parku AD 2017. 

Zmiany w parku pozytywne - następuje kontrolowana wycinka drzew i krzewów w celu przywrócenia parkowego charakteru tego terenu. Otwierają się widoki, odkrywane są zarośnięte ścieżki. Ale przy okazji nie brakuje złodziei drewna, stąd wspomniane wcześniej szlabany.


W pierwszej kolejności widzimy Ptaśki - instalację z sierpnia 2016 roku. 
Filip zachwycony.


Następnie kierujemy się wprost do mauzoleum Beckera. Przyznam, że tutaj mam wyśrubowane oczekiwania. Sądząc bowiem z obserwowanych w zeszłym roku prac wokół mauzoleum oraz wpisów na fanpage'u tego miejsca, spodziewam się znacznej poprawy stanu tego obiektu. 


No ale niestety - rozczarowanie. Stan w zasadzie niewiele zmieniony. Schody w dalszym ciągu zawalone, wokół wciąż leży kilka kamiennych fragmentów budowli, które odpadły jakiś czas temu. No ale może nie ma się co dziwić, zważając na to, że prace prowadzone są środkami własnymi właściciela i mieszkańców Maciejowej, bez żadnego większego zaplecza finansowego. A jak się również mi się wydaje - być może także w atmosferze nie zawsze panującej jednomyślności co do dalszych losów tego miejsca. Więc jak na takie warunki, to fakt, że dach jest zabezpieczony, to i tak pewnie sporo. Pojawiły się również drabinkowe schodki z boku budynku, aby można było wspiąć się do wejścia trochę wygodniej niż do tej pory. Super.
Wspinamy się, i co widzimy? W wejściu stalowa krata zamknięta na kłódkę... Nie można wejść. W środku ni śladu wieńców, kwiatów, zapalonych świec (jak to pamiętam z zeszłego roku).


A co za kratą? Łypie na nas okiem złowroga czaszka z dredami na jakimś podeście? kawałku popiersia? Wokół leżą porozrzucane różne bliżej nieokreślone fragmenty niewiadomoczego... Ogólny bałagan i jakimś takim smutkiem wieje. Ale nie takim poważnym, nostalgicznym, historycznym... Jest jakoś dziwnie...
Później dowiaduję się, że ten bajzel w mauzoleum to wynik wandalizmu, a czaszka z łypiącym okiem i rozrzucone wokół zdezelowane części to potwór z horroru Redwood. Pamiątka po filmowcach, którzy wykonywali zdjęcia do tego filmu w roku 2016. Potwór został na pamiątkę po ekipie filmowej. Uzyskał honorowe miejsce w mauzoleum Beckera. Miło, miło... Ale czy to na pewno właściwa postać na właściwym miejscu? Mam mieszane uczucia. Z jednej strony to na pewno krok do uatrakcyjnienia tego miejsca i ocalenia go od niepamięci. Ale czy to na pewno odpowiedni sposób? Styropianowy rekwizyt (nota bene przed zniszczeniem całkiem atrakcyjny wizualnie) w grobowcu jednego z ostatnich właścicieli tego terenu. W miejscu, bądź co bądź, pamięci? Nie jestem przekonany do trafności tego pomysłu, mimo, że rozumiem szczere chęci obecnych właścicieli...
Zwłaszcza, że znalazł się też jeden lub więcej niezadowolonych z takiego obrotu sprawy i po prostu fizycznie zniszczyli potwora zostawiając wnętrze mauzoleum w opłakanym stanie. Końcowy wynik całej historii ze zdjęciami do filmu mimo wszystko opłakany. Załamka.


A co z pozostałym obszarem parku? Idziemy w kierunku wieży widokowej. Wieża uzyskała stosowne przedpole i prezentuje się znacznie okazalej. Lepiej ją widać także z daleka, szczyt wystaje ponad drzewa. Widać, że zrobiono też nowe drewniane stropy w wieży.


Ale do zewnętrznych schodów nadal nie można się dostać. Brakuje wciąż sporego fragmentu, którym można by wejść z poziomu gruntu na poziom +1. Bez sporej drabiny ani rusz. No ale może to lepiej, bo wieża wciąż jest w takim stanie, że zasady bezpieczeństwa zwiedzających to wciąż sfera marzeń.


No nic. Szkoda, że nie można zobaczyć widoku ze szczytu wieży. Kierujemy się okrężną ścieżką wokół pozostałej części parku w stronę szlabanu i zaparkowanych tam rowerów.

Park zdaje się robić coraz lepsze wrażenie. Właściciel i osoby mu pomagające wydają się robić co tylko w ich mocy, aby ocalić to co zostało z tego miejsca.
Pytanie tylko, czy wszystko co robią, przyczynia się do tego? 
Tak czy siak, będę zawsze chętnie wracał to miejsce, jeśli tylko będę miał do tego okazję.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz