wtorek, 19 kwietnia 2016

Belgrad. Beton Hala.



Waterfront rzeki Sava

Schodzimy ze starego miasta nad wodę. Belgrad ma to szczęście, że leży nad dwoma rzekami naraz - Dunajem i Savą. Schodzimy właśnie w kierunku tej drugiej. Kierujemy się do słynnej Beton Hali, wspomnianej przez Gabi i zachwalanej przez naszych srpskich opiekunów.



Jest piękna, słoneczna pogoda. Kwiecień, środek dnia i tygodnia. Mimo to na nadwodnym bulwarze tłumy, w knajpach też. Tutaj chyba żyje się inaczej. Siedzieć w pracy? Są fajniejsze rzeczy, a co tam...

Ale knajpa, w której lądujemy - niesamowita. Jedyna, do której się udało jakoś wcisnąć. We wszystkich innych nie było już wolnych miejsc przy stolikach a nawet obok. Zresztą wszystkie przewodniki zalecają, aby w betonhali rezerwować miejsca z wyprzedzeniem. No, skoro nawet w środku dnia roboczego, w kwietniu jest problem, to faktycznie - co dopiero w weekendowy wieczór?













Coś jakby loft-gigant w rozmiarze XXL z całkiem ciekawymi zabiegami wnętrzarskimi. Skromnie, funkcjonalnie, bez napinki i bizantyjskiego przepychu, jaki na Bałkanach też da się zabserwować. Dla mnie - petarda!






poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Belgrad. Moderna i post


Perełki bałkańskiego modernizmu...

Podejrzewam, że w latach 60. i 70. XX wieku Belgrad był w czołówce nowoczesnych miast Europy. A na pewno Europy południowo-wschodniej mającej to wątpliwe szczęście zaliczać się do tzw. komunistycznego bloku wschodniego. 
Ale ten bałkański komunizm był specyficzny... Południowy, jakby weselszy, z większą energią. Marzeniem pokolenia naszych rodziców były przecież często wczasy w Jugosławii. Te świetlane czasy miały swoje odzwierciedlenie również w architekturze.
Da się zobaczyć i poczuć nowoczesność tamtego okresu...



    



Nowoczesność już mocno jednak nadgryzioną zębem czasu. Niektóre z obiektów znajdują się w opłakanym stanie.










Ten obiekt powyżej (szkoła? świetlica? dom kultury?) jakoś nieodparcie kojarzy mi się z wyidealizowaną wersją archiektury Le Corbusiera. Może i bez sensu, bo przecież nie ma corbusierowskich poziomych okien i nie jest brutalistyczny. Ale... Le Corbusier zaprojektował jeden jedyny obiekt w USA - Carpenter Center for the Visual Arts w campusie uniwersytetu Harvarda. I jakoś mi się tak właśnie z tym skojarzyło.

Postmoderna

W czasie naszego krótkiego pobytu w centrum Belgradu natknęliśmy się na kilka ciekawych i całkiem udanych przykładów architektury postmodernistycznej, na oko sądząc - z końcówki lat 90. XX wieku. Niestety, nie znam autorów żadnego z wyżej i niżej wymienionych obiektów. Co oczywiście niczego im nie ujmuje.



Ten biurowiec akurat stoi pusty - cały do wynajęcia... Smutny obraz kryzysu, może i czkawka po wojnie bałkańskiej...




Natomiast te kamienice mieszkalne mają się całkiem dobrze. Dobrze zaprojektowane, siedzące w kontekście miejsca, o ciekawych materiałach i przemyślanym detalu (zwłaszcza te okiennice...). Trochę szpecą splity na elewacji, dostawione jak mikrofalówki, w lekkim chaosie. Kamienice zadbane, no ale mimo wszystko sporo nowsze niż ich modernistyczni poprzednicy.

sobota, 16 kwietnia 2016

Belgrad - pierwsze wrażenia i konferencja PT2016

Zatrzymany czas


Mieliście kiedyś wrażenie, że jesteście w miejscu, w którym czas się zatrzymał dekady temu? Jakby was cofnęło o kilkadziesiąt lat do tyłu?
Teoretycznie wiedziałem, że są takie miejsca, ale nie spodziewałem się, że doświadczę tego osobiście właśnie tu, w Belgradzie.

Konferencja Places and Technologies

Pojawiliśmy się z Justyną i jeszcze kilkorgiem znajomych z trójmiejskich uczelni na Uniwersytecie w Belgradzie z okazji konferencji PT2016, zainicjowanej i regularnie organizowanej przez naszą znajomą profesor - dr Evę Vanistę Lazarević.



Wydział Architektury mieści się w słusznym gmachu z końca wieku XIX, z całym monumentalizem i powagą budynków reprezentacyjnych stawianych w tamtym okresie. Pogoda piękna, gmaszysko skąpane w słońcu, bogate detale gzymsów, portyków, głowic pilastrów i kolumn wydają się aż groteskowe. Nie moje klimaty, ale co tam. W końcu wiele europejskich uczelni mieści się w budynkach z podobnych okresów i o podobnej architekturze.
Ale jest tutaj coś niebywałego, coś nieuchwytnego, co odróżnia tę sytuację od innych podobnych przybytków oświecenia i edukacji, chociażby naszej Politechniki Gdańskiej, czy Warszawskiej.
Nagle - mam! Nie chodzi o budynek, architekturę, pogodę czy porę dnia. Chodzi o zatrzymany czas właśnie! Dociera do mnie, że czuję się, jakbym znalazł się z powrotem w roku 1996 na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej. W jednej chwili cofnęło mnie o 20 lat. 



Ten charakterystyczny look nieodświeżanych od dziesięcioleci elewacji, nieremontowanych drzwi, gablot, ławek, itp. Elementy oświetlenia przypadkowe i nie współgrające ze sobą. Jedna oprawa świeci, inna nie, różne klosze i barwy światła. Jest tak, jak pan konserwator wstawił 10 lat temu. Pieniądze są tylko na najpilniejsze rzeczy, o modernizacji nie ma mowy. Czyżby wiek XXI jeszcze tu nie zawitał?
Przyglądam się baczniej...



   

Wystawa prac studenckich The RIBA President’s Medals Student Awards 2015

Powrót do przeszłości...

Coś niesamowitego. Przed oczami przelatuje mi Gdańsk, Warszawa, Poznań, Gliwice z lat 90. ubiegłego wieku. Tak - to ten klimat! Dociera do mnie, że Belgrad, być może reszta Serbii również jest teraz dokładnie w takim momencie rozwoju, w jakim my byliśmy dwadzieścia lat temu. 
Przyjmuję tę hipotezę i obserwuję dalej. Obserwuję ludzi, miejsca, ale czy tylko o to chodzi? Zwracam uwagę na wystąpienia na konferencji (współmoderuję dwie sesje, więc obserwacja z interakcją), poziom badań naukowych kolegów i koleżanek architektów / urbanistów / naukowców z Bałkanów, wystąpienia i oficjalną pozytywną propagandę włodarzy miasta. Obserwuję wszystko, i zestawiam to ze spostrzeżeniami Justyny i Gabi.
Na razie jesteśmy zgodni - Serbowie są tu, gdzie my byliśmy dwadzieścia lat temu. Ale czy na pewno? Jest też druga strona medalu. Z jednej strony - zatrzymany czas. A z drugiej - skok naprzód...



Schizofrenia?

Nachodzą nas różne myśli. Tu jest niesamowicie! Belgrad jest tak autentyczny, oryginalny, nieskażony dzikim kapitalizmem i komercją, po prostu szczery! Zróżnicowany, zapuszczony, a jednocześnie tak współczesny...
Dopada mnie niesamowita nostalgia i poczucie jakiejś takiej dziwnej bliskości z otaczającymi mnie ludźmi. A jednocześnie jakiś taki żal i niepewność - czy to co zrobiliśmy w Polsce z przestrzenią, to jest na pewno najlepsze co mogliśmy zrobić? Może szkoda takich miejsc, tego charakteru, który tutaj, w Belgradzie, mam dosłownie na każdym kroku? A może nie da się inaczej i tak musi być? Może Belgrad za jakiś czas też będzie tonął w billboardach i galeriach handlowych z przypadku?


Autentyczność Belgradu, jako miejsca zatrzymanego czasu to jedno. Ale z drugiej strony - obok perełek postmodernizmu i czasów świetności Jugosławii jako komunistycznej riwiery południa mamy nagły skok w czasie i nowoczesność nieśmiało wyłaniającą się w postaci nowych hotelików, knajpek, butików, sklepów... Mamy niesamowicie zaprojektowane i wplecione w miasto tereny zieleni, idealnie współgrające z betonowym i kamiennym środowiskiem. I przykład iluminacji nowoczesnego budynku hotelu, która jest zrobiona z pomysłem, ze smakiem i wyczuciem, które robi wrażenie.


  

  

I ta schizofrenia wydaje się działać. Wszystko naturalnie się przeplata, jakoś funkcjonuje, uzupełnia się, stanowi swoiste piękno samo w sobie.

Pozytywna schizofrenia...

  




Oczywiście nie sposób zapomnieć o tym, że jeszcze w 1999 roku, więc bardzo niedawno, Belgrad przeżył bombardowania NATO, jako reperkusje wobec toczących się czystek etnicznych w Serbii, pokłosie wojny bałkańskiej początku lat 90. XX wieku. Nie szukaliśmy specjalnie miejsc (więc brak zdjęć), które noszą na sobie piętno tamtych czasów, ale one są. I przypominają o tamtej mrocznej dekadzie, która wtedy, jak i teraz, przyprawia mnie wciąż o gęsią skórkę.






piątek, 15 kwietnia 2016

Kod Smilje Belgrad



Nasza "meta" w Belgradzie. Przy małej, spokojnej uliczce w śródmieściu, blisko, w zasadzie, wszystkiego. W zasięgu "napiechotowym", czy też, inaczej mówiąc - "z buta".



Jest to w zasadzie coś pomiędzy hotelem a pensjonatem. Totalna elastyczność, jeśli chodzi o posiłki, godziny otwarcia "recepcji" i tak dalej. Pensjonat jest w miarę nowy, niedawno otwarty, ale mamy wrażenie, jakby był tam od zawsze. Po prostu pasuje, uzupełnia, nadaje charakteru. 
Obsługa niesamowicie przyjazna, mamy wszelkie możliwe udogodnienia jakich można by wymagać. 

 


  

Knajpka w podwórzu, nowoczesna, ale z klimatem i charakterem.
Jedzonko do wyboru od koloru. Na śniadania decydujemy się zazwyczaj na serbskie omlety, kolacje - to już różnie. Wybór naprawdę spory, i jest mega smacznie. Do tego niedrogo.
Gabi też się "u nas" stołuje.

Definitywnie jedno z najlepszych miejsc noclegowych, z jakich dane mi było korzystać. A być może nawet the best hotel ever?