Waterfront rzeki Sava
Schodzimy ze starego miasta nad wodę. Belgrad ma to szczęście, że leży nad dwoma rzekami naraz - Dunajem i Savą. Schodzimy właśnie w kierunku tej drugiej. Kierujemy się do słynnej Beton Hali, wspomnianej przez Gabi i zachwalanej przez naszych srpskich opiekunów.
Jest piękna, słoneczna pogoda. Kwiecień, środek dnia i tygodnia. Mimo to na nadwodnym bulwarze tłumy, w knajpach też. Tutaj chyba żyje się inaczej. Siedzieć w pracy? Są fajniejsze rzeczy, a co tam...
Ale knajpa, w której lądujemy - niesamowita. Jedyna, do której się udało jakoś wcisnąć. We wszystkich innych nie było już wolnych miejsc przy stolikach a nawet obok. Zresztą wszystkie przewodniki zalecają, aby w betonhali rezerwować miejsca z wyprzedzeniem. No, skoro nawet w środku dnia roboczego, w kwietniu jest problem, to faktycznie - co dopiero w weekendowy wieczór?
Coś jakby loft-gigant w rozmiarze XXL z całkiem ciekawymi zabiegami wnętrzarskimi. Skromnie, funkcjonalnie, bez napinki i bizantyjskiego przepychu, jaki na Bałkanach też da się zabserwować. Dla mnie - petarda!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz