piątek, 24 czerwca 2016

Lecimy na Islandię!



Ostatni dzień szkoły, gonitwa od rana.
Dzieciaki na galowo, podziękowania i laurki dla Pań ze szkoły i przedszkola.

Uroczystości kończące rok szkolny ciągnęły się jak mordoklejki.
A my jak na szpilkach, bo przecież dzisiaj wylot! A jeszcze musimy zdążyć małolatów do znajomych podrzucić, bagatela 2 godzinki jazdy w jedną stronę.
Koniec końców jesteśmy na naszym gdańskim lotnisku zwarci i gotowi do odwiedzenia tej niezwykłej wyspy, gdzie owiec jest więcej niż ludzi i gdzie rząd zmienia plany budowy dróg, by nie denerwować elfów.

Mamy nieodparte wrażenie, że nagle cała Polska postanowiła najechać północną stolicę. Samolot po prostu wypełniony po brzegi rodakami lecącymi na lodową wyspę.

Po niecałych 4 godzinach lotu byliśmy w Keflaviku.
Ląd ukazał się dopiero na sekundę przed przyziemieniem. Podobno codzienność. Oho!

Pierwsza noc - Guesthouse Alex w Keflaviku. Cena 480 zł za dwie osoby za noc - taniocha jak na Islandię. I ze śniadaniem!

No i zrobiło się późno. Około północy (czyli nasza 02.00 w nocy) zorientowaliśmy się, że późno, nie znaczy ciemno. Jakoś umknął nam ten szczegół, że latem to kraina północnego słońca (midnight sun). Szybki gógl no i fakt - zachód słońca 00.20, wschód 01.30.
No i weź tu śpij...
Dobranoc...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz