sobota, 25 czerwca 2016

Sztampowe (?) gejzery i wodospad...

Turystyka jeszcze kwalifikowana

Zgodnie z wszystkimi przewodnikami i internetami powinno się zobaczyć co najmniej:
- gejzery
- wodospady,  w tym słynny i wielki i wielki i słynny Gulfoss,
które to stanowią część tzw. Złotego Kręgu.

No to jedziemy i patrzymy... Kawka w miejscowości Geysir. Jak się pewnie domyślacie, miejscówa znana z gejzerów (chociaż one są prawie wszędzie na Islandii, tylko że mniejsze i mniej słynne).



Z racji tego, że to popularny Złoty Krąg, ciągną tutaj wszystkie wycieczki z Reykjaviku. Ruch jak na Gare de Lyon, więc nic przyjemnego.
No ale za oknem dymi się z ziemi, więc idziemy zobaczyć. Nie można przecież przegapić gejzerów będąc na Islandii.


No to jest. Słynny Geysir...



Nieczynny od dłuższego czasu... Wiec lipa. Nie strzela.

Za to obok, Strokkur strzela aż miło. Średnio co trzy minuty, ale w praktyce wychodzi mu to różnie. Woda tryska, gawiedź się cieszy, w powietrzu smród czeluści matki ziemi...

Trzeba sprawdzić, czy gorące... Fakt, ciepłe jest...



No to dalej, do największego z wodospadów.

Oto Gulfoss... 

Znowu tłumek turystów, co nieco osłabia magię tego miejsca...



Za to na miło zaskakuje nas ponownie ciekawa, surowa, acz przyjazna architektura oraz design ścieżek, platform idealnie wpisujących się w ten niezwykły, autentyczny krajobraz...

 


 

W interior


Dalej czeka nas interior i przejazd historycznym szlakiem Kjolur między dwoma lodowcami. Obecna droga F35, zamykana co roku na dłuuuuugie miesiące zimy. Mamy szczęście - została otwarta dopiero jakiś tydzień przed naszym przyjazdem.

Celujemy na nocleg na campingu w samym środku - Hveravellir.

No to w drogę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz